piątek, 14 marca 2014

Karkonosze zimą dzień 02

Karkonosze zimą 

dzień 02

Przebudzenie

Po mroźnej nocy obudziłem się w Śląskim Domu delikatnie obolały, jednak  wypoczęty i pełen ochoty do dalszej podróży. Miałem ochotę ruszać od razu ale, pamiętając jak wymagający jest marsz w tych warunkach, postanowiłem poczekać do pory śniadaniowej.

9:00

O godzinie dziewiątej zaczęło się wydawanie śniadania. Ze względu  na awersję do smażonych jajek postanowiłem skusić się na 2 parówki. Jako urozmaicenie dostałem 3 plastry sera żółtego i dodatkowo zamówiłem herbatę z miodem, która przyjemnie mnie rozgrzała po nocy w chłodnym pokoju. W takich warunkach nawet niewielkie rzeczy cieszą i tak też było tym razem.

Schronisko

Doskonały poranek

Po dotknięciu klamki schroniska drzwi otworzyły się z prędkością światła robiąc ze mnie żółto czarną (od koloru ubrań) chorągiewkę. Walka o ich zamknięcie trwała chwilę. Po drugiej stronie drzwi schroniska czekał na mnie strumień wilgotnego powietrza. Zmyślna kombinacja cieczy i wiatru nękała mnie przez kolejne godziny marszu czerwonym szlakiem, prowadzącym po grani. Szedłem pod wiatr więc po kilku minutach cały przód mojego ciała pokrył się kilkumilimetrową warstwą lodu. Nie było to zbyt komfortowe, ale lód nie jest tak nieprzyjemny jak woda i to mnie cieszyło najbardziej. Odzież, dobrana znacznie lepiej niż poprzedniego dnia, radziła sobie dość dobrze w tych warunkach, no może z wyłączeniem gogli, które co 10 minut pokrywały się ciężką do usunięcia warstwą lodu, którą to z trudem zdejmowałem mokrymi, polarowymi rękawicami. Lód z ubrań kruszyłem pięścią i metoda ta sprawdzała się dość dobrze.
Krok za krokiem przesuwałem się do przodu. Każdy krok pod wiatr wymagał sporego wysiłku. Oznaczenia szlaku znajdowały się jakiś metr pode mną, widoczne były jedynie oblodzone tabliczki, z których prawie nic nie mogłem odczytać. Każdorazowe rozłożenie mapy kończyło się kilkuminutową walką z wiatrem o jej zamknięcie. Na szczęście laminowana mapa była odporna na podarcia i wilgoć. Każda inna przestała by istnieć po jednym takim manewrze. Widoczność była praktycznie żadna. Tego właśnie potrzebowałem.

PTTK


mały staw

śnieżka

Mały staw

Schodząc z grani niebieskim szlakiem w stronę Strzechy Akademickiej  aura robiła się coraz bardziej łaskawa. Nadal było chłodno i mokro ale deszcz padał już z góry a nie z boku, przodu i dołu. Powietrze było wolne od rozpędzonych kawałków lodu tnących twarz, pozostawiając niewielkie pole do marudzenia.
Strzecha Akademicka to spore schronisko położone w dolinie Biały Jar. W środku panuje miła atmosfera, a ceny są porównywalne do panujących w Śląskim Domu. Przybiłem pieczątkę i ruszyłem dalej. Po próbach porządnego otrzepania kurtki i spodni z lodu i krótkiej wizycie w schronisku lód stopniał a kurtka zrobiła się nieprzyjemnie wilgotna. Resztki specyfiku impregnującego, którym wysmarowałem całą odzież przed wyjściem przegrywały  niestety z atakującą je wodą. Buty, w znacznie lepszym stanie, robiły się tylko nieco wilgotne w miejscu gdzie śnieg zalegał na rakach. Na to niestety chyba nie ma rady.
Po dwudziestu minutach znajdowałem się w Samotni. Miała ona stać się celem mojego marszu ale uznałem, że był by to objaw skrajnego lenistwa i ruszyłem dalej. Samo schronisko zawsze mi się podobało. Zbudowane jest w austriackim stylu ze strzelistą dzwonnicą górującą nad niewielkim budynkiem. Niezwykle malowniczo położone (nad małym stawem) prezentuje się równie ładnie z dołu, jak i z góry.
Ze względu na zamknięcie szlaku niebieskiego, między Samotnią a Polaną Bronka, ruszyłem niechętnie (bo tym samym szlakiem) pod górę. Wspinaczka zajęła mi przeszło godzinę a tempo zwalniało z każdym pokonanym metrem wysokości. Wraz z jej wzrostem rosła za to siła wiatru i kąt padania deszczu, który na grani osiągnął 90 stopni.

mały staw

mały staw

Główny Szlak Sudecki im. M. Orłowicza

Mieczysław Orłowicz urodził się w Komarnie w 1881 roku. Jako młody człowiek, ze względu na pracę ojca, często przeprowadzał się razem z całą rodziną. Możliwe, że wpłynęło to na jego zainteresowania.  Jako młody chłopiec zaczął fascynować się górami, kartografią oraz przewodnikami górskimi. Mieczysław ma na swoim koncie przeszło 100 przewodników turystycznych oraz projektował szlak, którym miałem okazję iść. [i]
Na szlaku wiatr na zmianę słabł i rósł w siłę. Dawał mi chwilę wytchnienia, a po kilku krokach atakował szuflą lodu prosto w oczy osłonięte zamarzniętymi goglami. Nie miałem wiele czasu więc starałem się iść szybko. Mino pośpiechu przykładałem wagę do wyboru miejsca na postawienie nogi. Kilkakrotnie moja uwaga nie zdała się jednak na wiele i wpadałem po sam pas w śnieg, pokrywający  górski strumień.  

szlak górski karkonosze

mały staw

szlak czerwony

Odrodzenie

Z zupełnie przemoczonym ubraniem trafiłem do Odrodzenia, gdzie susząc się, mogłem spisać wrażenia z dzisiejszej wyprawy. Wybór schroniska okazał się trafny. Znalazłem w nim czeskie piwo i pyszne placki ziemniaczane z sosem węgierskim, które wywindowały moje morale do maksymalnego poziomu. Pracownik schroniska, po krótkiej pogawędce o najdziwniejszym zmocie, jakiego widziałem w ostatnim czasie (Cherokee na gąsienicach), postanowił pomóc mi w suszeniu totalnie przemoczonych butów.

przełęcz karkonowska

śniadanie

Hera

Jedną z atrakcji schroniska była masywna suka rasy pitbull – Hera, która okazała się strasznym pieszczochem i kursowała co chwila między moim zaimprowizowanym (pod telewizorem) biurkiem a kominkiem żeby na zmianę - ogrzać się i  zostać podrapaną za uchem. Kilka srogich bąków jakie puściła po drodze znacznie podkręciło atmosferę.

Zmot

Z dziennikarskim podstępem podpytałem pracownika schroniska o historię tej maszyny. Okazało się, że właściciel nie bardzo miał co zrobić z Jeepem Cherokee Limited Edition z kierownicą po lewej stronie. Pracownicy niechętnie nim jeździli a w garażu marnowało się stare podwozie od ratraka, pozbawione budy. Nie trzeba było długo myśleć żeby zrobić z tych dwóch niechcianych rzeczy coś wspaniałego. Po usunięciu całego zawieszenia i układu kierowniczego, przedłużeniu wału, dołożeniu zwolnicy, która zwiększyła przełożenie oraz umożliwia sterowanie pojazdem, powstało osobliwe arcydzieło i wspaniała zabawka. Ten czterolitrowy potwór, wg osób które miały przyjemność nim śmigać, „ładnie popierdziela w tych warunkach”. Reasumując, napis „limited” na tylnej klapie ma w tym przypadku znacznie większą rację bytu niż w przypadku każdego innego Cherokee.

czołg

czołg





[i] Wiadomości podparte http://pl.wikipedia.org/wiki/Mieczys%C5%82aw_Or%C5%82owicz

2 komentarze:

  1. One does not simply walk into Karkonosze... Wyprawa niczym podróż do Góry Przeznaczenia ;) Mój apetyt na dobrą opowieść rośnie z każdym odcinkiem, więc czekam na ciąg dalszy!

    P.S. Frodo miałby znacznie łatwiej, gdyby mógł zabrać do Mordoru takiego Cherokee.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bilbo też był dobrze przygotowany na swoją wyprawę. Niesamowita zbroja, miecz latarka i płaszcz który znika to wymarzone wyposażenie każdego wędrowca :)

    OdpowiedzUsuń