środa, 11 czerwca 2014

Grecja Antyczna 1



Autokar

Przyznam, że nie jestem wielkim fanem wyjazdów, organizowanych przez biura podróży. Zawsze od tego typu imprez odstraszał mnie fakt, że ludzie słabo się ogarniają, a ja jestem niewolnikiem planu stworzonego nie przeze mnie. Pierwszy raz, od wielu lat, zdecydowałem się na skorzystanie z tego typu usługi. Wybór padł na objazdową wycieczkę po Grecji. Uwielbiam rejon świata, w którym Grecja jest położona, ze względu na specyficzny klimat, pyszne uprawy i wyluzowanych mieszkańców, więc się jednak skusiłem.

Dzień 1-2 Dni kanciastego tyłka


Pierwsze 2 dni upłynęły mi pod znakiem tranzytu przez Polskę, Czechy, Słowację, Węgry, Serbię, Macedonię i cześć Grecji. Autobus pokonywał tę trasę z umiarkowaną prędkością i ze zdecydowanie sporą częstotliwością nieco przydługich przystanków. Nie jestem przyzwyczajony do tak wolnego tempa podróży, a moje pośladki zdecydowanie nie są przyzwyczajone do siedzenia przez tyle czasu na autokarowym siedzeniu. Podróżując własnym pojazdem poruszam się znacznie szybciej, zatrzymuję się tam, gdzie zaplanowałem, gdzie wypatrzę coś ciekawego, gdzie zrobię się głodny lub po prostu  gdzie chcę. Po tak długim czasie, spędzonym w autokarze, powiedzenie „rozbić coś o kant dupy” staje się absolutnie wykonalne.


                Wschód słońca przywitał mnie w Serbii, gdzie przykleiłem się do szyby, chłonąc krajobraz powoli przesuwający się za szybą. W Serbii, podczas „tysięcznego” przystanku, udało mi się zakupić 4 Jelenie (serbskie piwo typu lager, z miłą, delikatną goryczką – konieczna pozycja w Serbii), znane z mojego postu o Bałkanach. Piwka chętnie spałaszowałem już w Grecji na kolację wzbogaconą serbskim pieczywem i grecką fetą, ale o tym później. Droga była pełna przystanków w absolutnie mało atrakcyjnych miejscach, a szlag mnie trafiał na myśl o przystankach, które zaliczyłbym jadąc samemu.  

 Podczas przejazdu przez Macedonię własnym sumptem lustrzanka rzadko drzemałaby w plecaku. Bardzo chętnie uwieczniłbym większość widoków, które z tej podróży pozostały jedynie w mojej pamięci.


Krainy Macedonii są kością niezgody między Unią Europejską a Grecją. Od 1992 roku Grecja odmawia uznania istnienia Republiki Macedonii. Grekom chodzi głównie o nazwę kraju. Przypisywanie sobie symboli narodowych oraz dziedzictwa dawnej krainy rozwścieczyło ich nie na żarty. Uznają tę krainę za część własnego dziedzictwa kultury więc stanowczo protestują jej zagarnięciu przez byłą Federalną Republikę Jugosławii. Tak czy inaczej, kraj ten urzekł mnie pięknem swojej przyrody i ukształtowaniem terenu. Poprzecinane rzekami góry ciągną się przez sporą część tej krainy. Te widoki powodowały, że jechałem przyklejony do autokarowej szyby jak glonojad, chłonąc oczami co tylko zdążyłem.



                Drugiego dnia podróży zajechaliśmy do pierwszego hotelu na trasie. Znajdował się on w samym centrum niczego. Wspólnie, z poznanymi w autokarze Marcinem i Magdą, wysłuchaliśmy opowieści przewodniczki o tym, że do pobliskiego miasteczka jest pewnie ze 100km i raczej nic tam nie znajdziemy. Wyruszyliśmy więc na poszukiwania. Idąc skrajem trasy, po której pędziły tiry, przez łąki i pola, po godzinie dotarliśmy do greckiego miasteczka.  Wieczór udało się spędzić w sympatycznej, wiejskiej knajpce. Greckie piwo, podane z małą przekąską, smakowało wyjątkowo po tylu godzinach podróży. 



Kolejna część opowieści o wyprawie w Grecji znajduje się turaj:
http://indiaexposure.blogspot.com/2014/09/grecja-antyczna-przez-meteory-do-aten.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz